niedziela, 1 września 2013

1. Casino

- Lili - poczuła rękę na ramieniu - wstawaj.

- Mamo ! Jeszcze pięć minut - wymamrotała do poduszki.

- Ale to ja, Alec - zaśmiał się do mojego ucha.

- Spadaj ! - odepchnęła jego ramię i uśmiechnęłam się.

- Tak, tak. Ubieraj się, dziś ja cię zawożę do szkoły - oznajmił jednocześnie wychodząc z jej pokoju.

Leniwym krokiem wstała z łóżka, podeszła do szafy, przetarła oczy i rozmyślała w co by się dziś ubrać do szkoły. Musiała zobaczyć czy na dworze jest ciepło czy zimno. Podeszła do balkonowych drzwi, otworzyła je i wyszła na balkon. W dziewczynę uderzył lekki podmuch zimna, lecz było ciepło. 'Bingo! Już wiem w co się ubiorę!' pomyślała. Weszła do pomieszczenie, zamknęła balkon i podeszła do szafy. Wyjęła z wielkiego mebla miętową bluzkę, białe rurki oraz czystą białą bieliznę. Weszła do łazienki, jednym ruchem zsunęła z siebie koszulę nocną i wzięła piętnastominutowy prysznic. Kiedy wyszła z kabiny prysznicowej, wytarła się, ubrała czystą bieliznę, a następnie wcześniej uszykowane ubrania. Spakowała książki do torby, zeszła na dół, zjadła śniadanie i wyszła z domu. Stała i czekała na swojego brata, by w końcu wyszedł. Po dziesięciu minutach byli pod szkołą. Wyczołgała się z samochodu, stanęła wyprostowana i poprawiła ubrania. Ruszyła wolnym krokiem w stronę dużego budynku, po drodze mijała wielu ludzi, wszyscy wołali do niej "Cześć", "Hej, co tam ?". Nie zwracała na to uwagi, szła dalej i w końcu zauważyła znajomą sobie twarz.

- Hej ! - May uśmiechnęła się szeroko na widok Lily.

- Cześć ! Co u ciebie ? - brązowooka odwzajemniła jej gest.

- Dobrze,ale to nie ważne - zamilkła na chwilę - Wiem komu się podobasz ! - krzyknęła tak głośno, że każdy spojrzał się na przyjaciółki.

- Wow, wow ! Czekaj, że co ?! - oczy praktycznie wyszły z orbit Lily.

- No wiesz ma się swoje źródła - May puściła oczko przyjaciółce i przygryzła wargę.

- Dobra powiedz komu. Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę - panna Moore wypuściła z siebie na jednym wydechu. 

- Oh czy ja wiem - stuknęła palcami w podbródek. - Powiem, jeśli...

- Jeśli co ?

- Jeśli pójdziemy dziś do kasyna twojego taty.

- W sumie tata chciał, żebym dziś przyszła więc czemu nie - Lily zgodziła się, przytakując głową. - A teraz powiedz komu się podobam.

- Dylan October z klasy od angielskiego - oznajmiła, zaciskając wargi, aby nie pisnąć.

- Serio ? - spytała Moore, wytrzeszczając oczy.

Obydwie z wielkimi uśmiechami ruszyły w stronę szkoły, May popchnęła ciężkie drzwi. Podeszły do swoich szafek, po czym wyciągnęły z nich książki od geografii. Zamknęły metalowe drzwiczki, następnie idąc w stronę klasy. Akurat zdążyły przed panem Williamsem. Zajęły swoje miejsca, wyjęły książki i zaczęła się lekcja. Pan Williams omawiał teren Brazylii, opisywał gleby, wody i klimaty. Lily nie musiała tego słuchać, uczyła się tego na dodatkowych zajęciach.

- Rosalie,  może powiesz nam gdzie znajduję się Rio de Janeiro ? - pan Williams podniósł głos i spojrzał na dziewczynę spod okularów.

- Umm... - przełknęła rosnącą w jej gardle gulę śliny i wstała.

- Słucham, mów - posłał mi srogie spojrzenie.

- Oczywistym jest to, że w Brazylii, panie Williams - uśmiechnęła się siadając.

- Bardzo dobrze - oznajmił nauczyciel.

Usiadła, wzrok zwróciła na swój niebieski notes. Bawiła się jego krawędziami, dopóki nie usłyszała dzwonka na przerwę, kilka minut po dzwonku była na korytarzu i szła w stronę szafki. Kiedy była przy celu, otworzyła ją i poczuła rękę na ramieniu. Przestraszyła się, lecz mimo to odwróciła się.

- Lily widziałaś jak Dylan na ciebie patrzył ? - May spytała, żyjąc gumę.

- Nie zwracałam na to uwagi - przyznała szczerze.

- Okey. Ale chyba komuś jeszcze się podobasz - oznajmiła przyjaciółka dziewczyny.

- Komu ? - spytała z entuzjazmem w głosie. - Znaczy, nie żeby mnie to obchodziło, pff. Nieee, no co ty - prychnęła pod nosem.

- Jayden Gravity ! - krzyknęła jednocześnie rzucając mi się na szyję.

- Serio ? - spytała, przypominając sobie ich pierwsze, dość niemiłe spotkanie. 


- Tato ? - spytała wchodząc do gabinetu ojca.

- Słucham słońce ? - spytał czarnowłosy mężczyzna.

- Mogę przyjść dziś do twojego kasyna z May ? - spytała, siadając na wygodnej kanapie.

- Oczywiście, że tak. Oh, wynająłem ci ochroniarza. Słyszałem, że chodzi z tobą nawet do klasy - Greg, ojciec Lily, uśmiechnął się wstając.

- Ochroniarza ? Tato, nie przesadzasz ? - spytała dziewczyna, również wstając i podchodząc do ojca.

- Jesteś moim oczkiem w głowie, muszę wiedzieć, że gdzie nie pójdziesz, będziesz bezpieczna. Wiesz jaka jest moja praca i do czego niektórzy są zdolni z tego fachu prawda ? - spytał, masując córkę delikatnie po plecach.

- Tak wiem. No dobrze, więc dowiem się kim jest mój ochroniarz dziś wieczorem u ciebie w kasynie, tak ? - spytała, patrząc z dołu na ojca.

***

Szybko podbiegła do komody, po czym wyjęła czarną, koronkową bieliznę i ruszyła w stronę swojej łazienki. Weszła do pomieszczenia, szybko zsunęła z siebie wszystkie ciuchy i weszła pod prysznic. Odkręciła wodę, chwyciła żel pod prysznic i wtarła go w siebie. Następnie wzięła szampon, umyła włosy i w przyśpieszonym tempie spłukała całą pianę z ciała i z włosów. Wytarła się, wysuszyła włosy, zostawiłam je opadające na swoje ramiona.

Nałożyła delikatny makijaż, ubrała bieliznę i weszła do garderoby. Zaczęła grzebać w sukienkach, aby wybrać tą najlepszą w końcu miała iść do kasyna swojego ojca, to nie było zwykłe kasyno, więc musiała wyglądać idealnie, według swojego mniemania.

W końcu znalazła piękną sukienkę. Była czarna z wycięciem do połowy pleców, miała mały dekolt i była obcisła. Idealna. Wsunęła ją na siebie, wzięła małą torebeczkę, włożyła do niej telefon, szminkę i klucze do domu. Ubrała pasujące do sukni baletki i zeszła na dół, poprawiając dół sukienki.

- E mi permetta di paradiso! Guardate bella figlia!  - krzyknął ojciec dziewczyny.

(A niech mnie niebiosa! Wyglądasz przepięknie córeczko!)


- Grazie papà - zarumieniła się.
(Dziękuję tatusiu.)

1 komentarz: