- Lili - poczuła rękę na ramieniu - wstawaj.
- Mamo ! Jeszcze pięć minut - wymamrotała do poduszki.
- Ale to ja, Alec - zaśmiał się do mojego ucha.
- Spadaj ! - odepchnęła jego ramię i uśmiechnęłam się.
- Tak, tak. Ubieraj się, dziś ja cię zawożę do szkoły - oznajmił jednocześnie wychodząc z jej pokoju.
Leniwym krokiem wstała z łóżka, podeszła do szafy, przetarła oczy i rozmyślała w co by się dziś ubrać do szkoły. Musiała zobaczyć czy na dworze jest ciepło czy zimno. Podeszła do balkonowych drzwi, otworzyła je i wyszła na balkon. W dziewczynę uderzył lekki podmuch zimna, lecz było ciepło. 'Bingo! Już wiem w co się ubiorę!' pomyślała. Weszła do pomieszczenie, zamknęła balkon i podeszła do szafy. Wyjęła z wielkiego mebla miętową bluzkę, białe rurki oraz czystą białą bieliznę. Weszła do łazienki, jednym ruchem zsunęła z siebie koszulę nocną i wzięła piętnastominutowy prysznic. Kiedy wyszła z kabiny prysznicowej, wytarła się, ubrała czystą bieliznę, a następnie wcześniej uszykowane ubrania. Spakowała książki do torby, zeszła na dół, zjadła śniadanie i wyszła z domu. Stała i czekała na swojego brata, by w końcu wyszedł. Po dziesięciu minutach byli pod szkołą. Wyczołgała się z samochodu, stanęła wyprostowana i poprawiła ubrania. Ruszyła wolnym krokiem w stronę dużego budynku, po drodze mijała wielu ludzi, wszyscy wołali do niej "Cześć", "Hej, co tam ?". Nie zwracała na to uwagi, szła dalej i w końcu zauważyła znajomą sobie twarz.
- Hej ! - May uśmiechnęła się szeroko na widok Lily.
- Cześć ! Co u ciebie ? - brązowooka odwzajemniła jej gest.
- Dobrze,ale to nie ważne - zamilkła na chwilę - Wiem komu się podobasz ! - krzyknęła tak głośno, że każdy spojrzał się na przyjaciółki.
- Wow, wow ! Czekaj, że co ?! - oczy praktycznie wyszły z orbit Lily.
- No wiesz ma się swoje źródła - May puściła oczko przyjaciółce i przygryzła wargę.
- Dobra powiedz komu. Proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę, proszę - panna Moore wypuściła z siebie na jednym wydechu.
- Oh czy ja wiem - stuknęła palcami w podbródek. - Powiem, jeśli...
- Jeśli co ?
- Jeśli pójdziemy dziś do kasyna twojego taty.
- W sumie tata chciał, żebym dziś przyszła więc czemu nie - Lily zgodziła się, przytakując głową. - A teraz powiedz komu się podobam.
- Dylan October z klasy od angielskiego - oznajmiła, zaciskając wargi, aby nie pisnąć.
- Serio ? - spytała Moore, wytrzeszczając oczy.
Obydwie z wielkimi uśmiechami ruszyły w stronę szkoły, May popchnęła ciężkie drzwi. Podeszły do swoich szafek, po czym wyciągnęły z nich książki od geografii. Zamknęły metalowe drzwiczki, następnie idąc w stronę klasy. Akurat zdążyły przed panem Williamsem. Zajęły swoje miejsca, wyjęły książki i zaczęła się lekcja. Pan Williams omawiał teren Brazylii, opisywał gleby, wody i klimaty. Lily nie musiała tego słuchać, uczyła się tego na dodatkowych zajęciach.
- Dylan October z klasy od angielskiego - oznajmiła, zaciskając wargi, aby nie pisnąć.
- Serio ? - spytała Moore, wytrzeszczając oczy.
Obydwie z wielkimi uśmiechami ruszyły w stronę szkoły, May popchnęła ciężkie drzwi. Podeszły do swoich szafek, po czym wyciągnęły z nich książki od geografii. Zamknęły metalowe drzwiczki, następnie idąc w stronę klasy. Akurat zdążyły przed panem Williamsem. Zajęły swoje miejsca, wyjęły książki i zaczęła się lekcja. Pan Williams omawiał teren Brazylii, opisywał gleby, wody i klimaty. Lily nie musiała tego słuchać, uczyła się tego na dodatkowych zajęciach.
- Rosalie, może powiesz nam gdzie znajduję się Rio de Janeiro ? - pan Williams podniósł głos i spojrzał na dziewczynę spod okularów.
- Umm... - przełknęła rosnącą w jej gardle gulę śliny i wstała.
- Słucham, mów - posłał mi srogie spojrzenie.
- Oczywistym jest to, że w Brazylii, panie Williams - uśmiechnęła się siadając.
- Bardzo dobrze - oznajmił nauczyciel.
Usiadła, wzrok zwróciła na swój niebieski notes. Bawiła się jego krawędziami, dopóki nie usłyszała dzwonka na przerwę, kilka minut po dzwonku była na korytarzu i szła w stronę szafki. Kiedy była przy celu, otworzyła ją i poczuła rękę na ramieniu. Przestraszyła się, lecz mimo to odwróciła się.
- Lily widziałaś jak Dylan na ciebie patrzył ? - May spytała, żyjąc gumę.
- Nie zwracałam na to uwagi - przyznała szczerze.
- Okey. Ale chyba komuś jeszcze się podobasz - oznajmiła przyjaciółka dziewczyny.
- Komu ? - spytała z entuzjazmem w głosie. - Znaczy, nie żeby mnie to obchodziło, pff. Nieee, no co ty - prychnęła pod nosem.
- Jayden Gravity ! - krzyknęła jednocześnie rzucając mi się na szyję.
- Serio ? - spytała, przypominając sobie ich pierwsze, dość niemiłe spotkanie.
- Tato ? - spytała wchodząc do gabinetu ojca.
- Słucham słońce ? - spytał czarnowłosy mężczyzna.
- Mogę przyjść dziś do twojego kasyna z May ? - spytała, siadając na wygodnej kanapie.
- Oczywiście, że tak. Oh, wynająłem ci ochroniarza. Słyszałem, że chodzi z tobą nawet do klasy - Greg, ojciec Lily, uśmiechnął się wstając.
- Ochroniarza ? Tato, nie przesadzasz ? - spytała dziewczyna, również wstając i podchodząc do ojca.
- Jesteś moim oczkiem w głowie, muszę wiedzieć, że gdzie nie pójdziesz, będziesz bezpieczna. Wiesz jaka jest moja praca i do czego niektórzy są zdolni z tego fachu prawda ? - spytał, masując córkę delikatnie po plecach.
- Tak wiem. No dobrze, więc dowiem się kim jest mój ochroniarz dziś wieczorem u ciebie w kasynie, tak ? - spytała, patrząc z dołu na ojca.
***
Szybko podbiegła do komody, po czym wyjęła czarną, koronkową bieliznę i ruszyła w stronę swojej łazienki. Weszła do pomieszczenia, szybko zsunęła z siebie wszystkie ciuchy i weszła pod prysznic. Odkręciła wodę, chwyciła żel pod prysznic i wtarła go w siebie. Następnie wzięła szampon, umyła włosy i w przyśpieszonym tempie spłukała całą pianę z ciała i z włosów. Wytarła się, wysuszyła włosy, zostawiłam je opadające na swoje ramiona.
Nałożyła delikatny makijaż, ubrała bieliznę i weszła do garderoby. Zaczęła grzebać w sukienkach, aby wybrać tą najlepszą w końcu miała iść do kasyna swojego ojca, to nie było zwykłe kasyno, więc musiała wyglądać idealnie, według swojego mniemania.
W końcu znalazła piękną sukienkę. Była czarna z wycięciem do połowy pleców, miała mały dekolt i była obcisła. Idealna. Wsunęła ją na siebie, wzięła małą torebeczkę, włożyła do niej telefon, szminkę i klucze do domu. Ubrała pasujące do sukni baletki i zeszła na dół, poprawiając dół sukienki.
- E mi permetta di paradiso! Guardate bella figlia! - krzyknął ojciec dziewczyny.
(A niech mnie niebiosa! Wyglądasz przepięknie córeczko!)
- Grazie papà - zarumieniła się.
Wspaniałe ! Jednym słowem ! ♥
OdpowiedzUsuń